Można by przypuszczać, że po ponad miesiącu jazdy rowerem przez Kanadę czwarta z kolei prowincja (do tego trzecia z preriami) nie powinna nas niczym zaskoczyć.
Tymczasem nie zdążyliśmy jeszcze dobrze się rozpędzić po obowiązkowym selfie przy tablicy „Welcome in Manitoba” kiedy napotkaliśmy na pierwszą niespodziankę. Był to znak drogowy ostrzegający przed stromym zjazdem. Nie mogliśmy nawet przypomnieć sobie kiedy ostatni raz taki widzieliśmy. Na prerii, nawet jeśli wieje w plecy, pedałować trzeba niemal bez przerwy. Nasza radość nie trwała długo, ledwo zjechaliśmy i przekroczyliśmy Assiniboine, rozpoczął się podjazd. I znów, pokonaliśmy przecież Góry Skaliste, żaden podjazd nam nie straszny. A jednak, dwa kilometry o średnim nachyleniu 5% mocno dały się we znaki. Nie mogliśmy się po nim pozbierać przez kolejnych kilkanaście km.
Kolejną niespodziankę postanowiliśmy sprawić sobie sami – mianowicie podążając szlakiem szutrowym z Russell do Neepawy mijaliśmy miasteczko Ericson a tam, szwedzką piekarnie. Radość jaką sprawił nam porządny świeży chleb świadczy o tym, że pomimo ciągłych zachwytów i radości jaką czerpiemy z podróży gdzieś tam jest tęsknota za domem (chleb jednakowoż był lekko słodki, podejrzewam że inny by się nie sprzedawał tak łatwo ;)).
Kolejne miasteczko warte wspomnienia to Gladstone, gdzie dotarliśmy przed południem, w sam raz na kawę i małe co nieco. Najbardziej w takich miejscach podoba mi się to, że zwykle jest jedna kawiarnia, w tym przypadku kawiarnia z piekarnią, więc nie musisz się zastanawiać gdzie iść, sprawdzać menu i opinii na google.
A nie rzadko zdarza się, że w tym jedynym dostępnym miejscu natkniesz się na coś co Cię urzeknie. Wystrój może nie napawał optymizmem, pewnie niezmienny od 30-40 lat, a kawa standardowa z przelewu. Ale chwila small talku z miejscowym wystarczyła aby uzyskać ważną radę: zapytajcie się kiedy będą pączki. Tak zrobiliśmy i postanowiliśmy poczekać… zaczęło się niewinnie, pojawiła się jedna blacha donut-ów, to wzięliśmy co było. Niebo w gębie, świeżutkie i słodkie, a to nie był koniec. Po chwili panie donosiły kolejne blaszki: z polewą, z posypką, z nadzieniem, w czekoladzie, ehh…. Skorzystaliśmy faktu, że zaproponowano nam dolewkę kawy (tak właśnie, tu bywa jak na amerykańskich filmach!), zgarnęliśmy dokładkę i poczułam, że mogłabym tam zostać na zawsze.
Sami siebie zaskoczyliśmy kolejny raz w okolicach Winnipeg. Wydawało mi się, że wyluzowaliśmy już totalnie – odpuściliśmy plany wytyczone przez Szymona i ze spokojem przyjmowaliśmy to co przyniesie kolejny dzień. Jednak kiedy dzień przyniósł propozycje noclegu w mieście (dwukrotnie: raz gospodarz z Warmshowers zaproponował nam, że zadzwoni do znajomego i załatwi nam nocleg, a kolejne zaproszenie otrzymaliśmy niemalże na ulicy, od grupy napotkanych rowerzystów) okazało się, że duch ambicji nie umarł w nas do końca. Plan z rana żeby jednak wyjechać za miasto i nabić trochę więcej kilometrów zwyciężył, odmówiliśmy i… żałowaliśmy potem szukając noclegu w ostatnim świetle dnia opędzając się od komarów.
Właśnie: komary – po Albercie i Saskatchewan sądziłam, że nie może być gorzej. Może.
Ostatnia niespodzianka – krajobraz. Manitoba była ostatnią prowincją z preriami, w dodatku najbardziej płaską. Byliśmy przygotowani na to, że za Winnipeg otoczenie zmieni się. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nastąpi to tak nagle. Rano nim ruszyliśmy z Whitemouth rozmawialiśmy jeszcze z wolontariuszką miejscowego muzeum o tym czym obecnie obsadzane są pola. W drodze mijaliśmy dojrzewające już plony by po godzinie-dwóch znaleźć się w terenie tak bardzo przypominającym BC, że w każdej chwili spodziewałam się ujrzeć za zakrętem ośnieżone szczyty. Pojawiły się pagórki, kamienie, drzewa a droga zaczęła wić się jak wstążka i muszę przyznać, że pomimo zachwytów prerią w takim otoczeniu czuję się znacznie lepiej.
2 odpowiedzi na “Kraina środka, pełna niespodzianek”
Dzięki za wpisy, czyta się super! Szybko Wam idzie, z mapy wygląda że jesteście już w połowie trasy?
Mniej więcej tak to wychodzi. Chociaż nie wiemy jak dokładnie będzie wyglądała nasza trasa przez następne 1,5 miesiąca, więc ten środek na razie jest ruchomy 🙂